poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział I

Jesteśmy shinobi, bezwzględnie podporządkowanymi władcy. Jednak jesteśmy również jak zabawki w rękach dorosłego dziecka. Nikt z nas nigdy nie zastanawiał się, co będzie za kilka lat, czy dożyje dorosłości, a co dopiero starości. To ostatnie jest niedorzeczne, wręcz niespotykane. Jedynie cywile mają ten zaszczyt zawitania u bram nieba z racji sędziwego wieku. Dla ninja nie ma emerytury. Dopóki jesteś w stanie chodzić, jesteś użyteczny. Jeśli masz kontuzję, to nikt prócz nielicznych przyjaciół i rodziny się o ciebie nie troszczy. Przychodząc do szpitala wiesz, że niebawem z niego wyjdziesz, bo nie trzymają cię tam dłużej niż kilka dni. Chyba, że obrażenia są bardzo poważne, zagrażające życiu.

Miałam nadzieję na marzenia. Inaczej, miałam wiarę w tę nadzieję na przyszłość. Dobrze czułam się przy Utakacie i Rinie pomimo rodziców, którzy się nami w ogóle nie przejmowali. Nie chciałam tego zmieniać, bo marzyłam o odbudowie i zmianie Kiri na lepsze, marzyłam o nadziei. Przeliczyłam się, ponownie. Stojąc tak w ramionach Utakaty słuchałam małej Mei - dziecka rozwiniętego ponad swój wiek, które ma w planach odbudowanie Mgły i starcia przydomka "krwawej wioski". Szczerze życzę jej powodzenia i zazdroszczę tego wrodzonego optymizmu. Pierwsza Wojna rozpoczęła się, gdy z Riną byłyśmy jeszcze małymi, czteroletnimi brzdącami w pieluchach, które bawiły się z radością w ganianego na podwórku za domem. Gdy nie znałam jeszcze Utakaty, Mangetsu i Mei byłyśmy tylko we dwie. Nie dość, że nasze ciała wyglądały identycznie, to i umysły wcale od tego nie odbiegały. Różnimy się czasem poglądami, czy opinią na pewne tematy, lecz nikt nie zna mnie tak dobrze jak ona, a jej nikt jak ja. Utakata jest dla mnie kimś ważnym, lecz to ona była ze mną od zawsze. Mam nadzieję, że tak już pozostanie, bo…

Wyłączyłam się na chwilę, a gdy się ocknęłam, w sali panowała ciężka cisza, której jednak nikt nie miał zamiaru przerywać.

 - O co dokładnie poszło tym razem? - rzucił Mangetsu, przyciągając do siebie młodszego brata z lizakiem w ręku. Mały był bardzo zaabsorbowany tym słodkim przedmiotem i nie zwracał nawet uwagi na atmosferę panującą w pomieszczeniu.

 - Mówiłam już, że o tereny z zagarnięte podczas Pierwszej Wojny - odpowiedziała cicho Mei - to było tak dawno... - westchnęła - Suna się o nie teraz upomina. Znacie  naszego Mizukage, on nie odpuszcza takich rzeczy.

 - Tak, Mei.  Zdajemy sobie sprawę, że będziemy musieli walczyć - powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. Ponownie zapadła cisza. Każdy był zajęty sobą i własnymi przemyśleniami. 

Nagle, wydaje się, że bez powodu Utakata krzyknął cicho i puścił mnie, tym samym upadając na podłogę. Natychmiast przykucnęłam i dotknęłam jego torsu, wiedząc co teraz nastąpi.  Chłopak zaczął wić się po ziemi w spazmach, które nim targały.

- Kare no keitai ni rokku sa reta mama
Watashi wa dasshutsu suru koto o aete shinai
Anata wa sa semasen'node
Siedź zamknięty w swej celi
I nie waż się uciec
Bo ci na to nie pozwolę


Gdy śpiewałam, on powoli się uspokajał. Jego napięte mięśnie coraz bardziej się rozluźniały, aż w końcu i z jego twarzy zszedł ból. Wszyscy się nam przyglądali, jednak nie pierwszy raz to widzieli. Gdyby nie moja chakra, która dawała mu większe szanse w tej wewnętrznej walce, atak trwałby o wiele dłużej.

- Mówiłeś, że nic ci już nie dolega - rzuciłam zmartwionym, lecz oskarżycielskim  tonem, gdy chłopak był już całkowicie świadomy.

- Bo nie dolega  - odparł, gdy podniósł się do siadu.

- Musimy coś z tym zrobić i dobrze o tym wiesz – warknęłam. Nienawidzę, gdy ktoś zaprzecza rzeczom oczywistym. A już szczególnie, gdy nie zgadza się z tą rzeczą oczywistą propagowaną przeze mnie. Wrrr.

 - Wiem, ale co z tego? - rozprostował ręce i powoli wstał, wspierając się na moim ramieniu.

 - My już pójdziemy, musimy coś obgadać – spojrzałam na niego znacząco - Rina, wracasz? – popatrzyłam na siostrę.

 - Jeszcze posiedzę. Nie martwię się o mnie - ostatnie słowa wypowiedziała, uśmiechając się lekko, zapewne chcąc dodać mi otuchy.

 - Mei, jeśli będziesz wiedziała coś więcej, daj znać – to dość dziwne, że zwracam się tak do dziesięciolatki. Z resztą nieważne, mam gorsze problemy.

 - Myślę, że Mizukage mnie ubiegnie – ponownie westchnęła, drapiąc się po karku - jutro lub pojutrze odbędzie się zebranie. Wiadomo, czego będzie dotyczyło - Utakata cicho jęknął, puszczając się mojej ręki, opierając się tym samym o ścianę.

 - W takim razie do zobaczenia. - ruszyłam do drzwi - mam nadzieję - rzuciłam gdy przechodziliśmy przez  próg.

 - My też mamy nadzieję  - wszyscy powtórzyli równo, niczym na zawołanie. Nie był nam potrzebny dyrygent, abyśmy równocześnie wiedzieli czego chcemy - chcemy tylko mieć nadzieję…

Ponownie weszliśmy z Utakatą po schodach na parter. Drewniane panele zaskrzypiały cicho, lecz poza tym, nie spowodowaliśmy żadnych dodatkowych, niepotrzebnych odgłosów, które mogłyby przysporzyć nam jedynie kłopotów. Wzięłam go za rękę i dłonią dałam znać, że wiem co robię i gdzie idę. Chłopak skinął od razu głową, a ja już widziałam po nim, że czuje się lepiej. Odetchnęłam w duchu i poprowadziłam go w przeciwną stronę, od tej z której przyszliśmy. Minęliśmy pokój Mei, salon, po czym po przejściu długiego, pomalowanego na ciemno korytarza, znaleźliśmy się w kuchni. Wskazałam palcem na drzwi kuchenne, które mogą otworzyć nam wyjście na „wolność”, na co on wyraźnie się rozluźnił.

Wiedział dokąd zmierzamy, więc już się tak nie denerwował. Uchyliłam delikatnie drzwi i wystawiłam głowę, patrząc czy nikt nie idzie. Złożyłam rękoma znaki, znaczące: droga wolna. On puścił mi oczko i wyminął, wychodząc pierwszy w gęstą mgłę. Złapałam się jego koszuli, aby mieć z nim kontakt fizyczny, jak i lekki komfort psychiczny – nienawidzę mgły. Żałosne, prawda? Podążałam za Utakatą w ciemno, a do tego szliśmy w ciszy. Tylko tak można przemieszczać się po tej dzielnicy, po godzinie szesnastej.

Tutaj można chodzić bardziej „swobodnie” niż gdzie indziej, lecz najważniejsze jest, aby robić to po cichu. Powiesz coś głośniej, a z alejki wybiegnie strażnik, pragnący gorąco z całego serca cię wylegitymować. Cenzura jest wszędzie. Nie mamy gazet, telewizory kazano wyrzucić. Nie możemy robić sobie zdjęć, niczego uwieczniać. Wszędzie musimy węszyć podstęp, spisek, bo tylko tak można tu przeżyć. Bardzo ciężko było mi zaufać reszcie paczki. Każdy był przewrażliwiony, ostrożny, przestraszony i niepewny, w jaki sposób zareaguje na towarzystwo innego człowieka, jednego z „ludzi”, a nie „maszyn”. Poznawanie się siebie wzajemnie zajęło nam ponad rok. Nasze ścieżki skrzyżowały się, gdy wszyscy z naszego rocznika zostali zebrani w gabinecie Mizukage, aby zostać przyporządkowanym do specjalnie dobranej drużyny.

Drużyna siódma składała się z Riny, Mangetsu i Crish’a, który poległ z ręki Hozuki’ego. W skład drużyny dziewiątej wchodziłam ja, Utakata oraz Aoi, z którą miałam „przyjemność” walczyć na egzaminie. Pojedynek na śmierć i życie naturalnie wygrałam ja, lecz nie byłam usatysfakcjonowana z pewnych, wiadomych aspektów tego zwycięstwa. Zabijanie swoich kompanów, aby udowodnić oddanie władcy nie jest tutaj niczym nadzwyczajnym, a wręcz naturalnym.

Potrząsnęłam głową, chcąc odpędzić od siebie widok zmasakrowanego ciała dziewczyny i areny, na której kazano nam walczyć. Wróciłam do siebie i spostrzegłam, że niedługo będziemy na miejscu. Nawet nie wiem, kiedy puściłam się Utakaty. W tej części wioski mgła trochę opadła, co jest równoznaczne z poprawą widoczności. Przeszliśmy przez od dawna zaniedbany park, który kiedyś musiał być pięknym miejscem, z mnóstwem kwitnących kwiatów i zamieszkałych w nim zwierząt. Teraz każde z tych drzew tworzy wieczorami jedynie ogromne, budzące strach cienie.

Cały czas w ciszy, skierowaliśmy się na wschód i znaleźliśmy się w rejonie opuszczonych budynków. Zostały one zniszczone podczas wojny i nikt nie czuł się w obowiązku, aby przywrócić je do dawnej świetności. Czemu nie zrobili tego ich właściciele? Ponieważ zginęli, broniąc honoru Kiri, a nie zostali za to nagrodzeni nawet oficjalną minutą ciszy.

Byliśmy już prawie na miejscu. Doszliśmy do końca opuszczonej alei, którą przyozdabiały obskurne  ruiny, po czym skręciliśmy w prawo, aby po chwili wejść do jednego z budynków. Dom nie posiadał drzwi, także nie mieliśmy problemów z dostaniem się do środka. Znaleźliśmy się w pomieszczeniu, które kiedyś służyło chyba za salon. Skręciliśmy w lewo w korytarz, gdzie na ścianach wisiały przekrzywione, w niektórych miejscach spleśniałe obrazy, aczkolwiek większość z nich i tak już dawno spadła na podłogę. Szybki chroniące papier zbiły się, więc każdy nasz krok był dobrze słyszalny. Skierowaliśmy się do pokoju po lewej, pokoju bez okien. Podeszliśmy do rogu, zasłoniętego przez okropny i śmierdzący dywan. Utakata stanął przy nim i spojrzał na mnie z uśmiechem znaczącym: twoja kolej. Prychnęłam cicho, krzyżując ręce na piersi i odwróciłam od niego głowę. Zaśmiał się cicho i uległ mojemu protestowi. Złapał za kraniec dywanu i pociągnął go do siebie. W powietrze wzbiły się tumany kurzu. Obydwoje zakasłaliśmy cicho, lecz na widok stalowej klapy w podłodze humor nam się poprawił.

Wspólnymi siłami otworzyliśmy właz i zeszliśmy po krótkiej drabinie na dół. Na miejscu znalazłam się pierwsza i po ciemku próbowałam wyszukać dłonią ścianę. Gdy dotknęłam zimnej powierzchni, kucnęłam i w tym samym momencie usłyszałam, jak Utakata zamyka głaz.

- No, nareszcie możemy pogadać - mruknął, gdy ja szukałam po omacku koca, który kiedyś tu przytargaliśmy.

- No - odpowiedziałam. Słyszałam, jak szuka po kieszeniach zapałek - poczekaj - zatrzymałam go ręką, zapominając jednak, że chłopak tego nawet nie widzi. Złożyłam pieczęcie i zaśpiewałam:

- Watashi no uta o mamori hassa,
Soshite, anata wa, shōrai-teki ni mukuwareru.
Ogniu bądź posłuszny memu śpiewowi,
A zostaniesz w przyszłości nagrodzony.

Ostatnio zastanawiałam się, jak połączyć mój śpiew z chakrą ognia. Po dość długich treningach udało mi się to opanować. Spaliłam przy tym mnóstwo świeczek, ale warto było je poświęcić. Gdy skończyłam intonować wers, małe pomieszczenie nagle rozświetliło się. Ucieszona, z lekko nadszarpniętymi zasobami chakry spojrzałam na Utakatę, który usiadł w między czasie obok mnie. Uśmiech od razu zszedł mi z twarzy, gdy przypomniałam sobie, dlaczego tu przyszliśmy.
(poniższy tekst pochodzi właśnie z tej piosenki)

Oto i "tajna kwatera". Czemu tak się nazywa? Bo wiemy o niej tylko my dwoje. Nawet Rina nie ma pojęcia o istnieniu tego miejsca. Rzadko zdarza się  taka sytuacja, abyśmy wykluczali z rozmowy moją siostrę. Ta jednak...

- To znów się zaczęło - chłopak siedział oparty o ścianę, wspierając ręce na zgiętych nogach. Odchylił głowę do tyłu wpatrując się w sufit. Westchnęłam cicho i złapałam go za rękę - pierwszy atak miałem przedwczoraj. Był słaby, dałem radę go opanować, ale dzisiaj... - zacisnął dłonie w pięści - znów nie mam nad nim kontroli. Już nie wiem, co mam robić...

- Hej – lekko szturchnęłam go w ramię – damy sobie radę, zawsze dajemy – uśmiechnęłam się delikatnie – musisz porozmawiać z Ikemoto-sensei, potrzebujesz pomocy – patrzyłam na niego w blasku świec, widząc jak bardzo się denerwuje i jak trudne jest dla niego podjęcie tej decyzji – w końcu on zapanował nad Isobu – powolnymi ruchami pocierałam kciukiem o jego dłoń, chcąc go uspokoić. Nie przyniosło to jednak skutku. Gdy zaczęłam śpiewać, chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił, wplątując rękę w moje włosy. To zawsze pomaga…

Ciemne nocne niebo rozłącza nas,
Odsłaniając nasze serca, kiedy nawołują się nawzajem.
Czego każdy poszukuję walcząc?
Czy rozlana krew pomaga zakwitnąć kwiatom?
O wietrze, stanę i stawię ci czoła!
Ruszę w stronę jasności.
To moja radość w która pragnę wierzyć.
Burza uderza, byśmy mogli uświadomić sobie naszą miłość.*

Kiedyś tę piosenkę zaśpiewała mi i Rinie matka. Kiedy dokładnie? Jakoś niedawno po wojnie. Od tego czasu przywłaszczyłam sobie tę pieśń i zarezerwowałam tylko dla jednej osoby. Tej, która siedzi właśnie obok mnie. Niejedną nieprzespaną noc spędziłam na rozmyślaniu, w jaki sposób mogłabym mu pomóc.


Jeśli tylko jestem blisko niego, hipnozą mogę uśpić na jakiś czas sześcioogoniastego, lecz … zbliża się wojna, możemy zostać rozdzieleni. Co wtedy? Wioska nie przejmuje się tym, że w Utakacie szaleje demon, który wyniszcza go od środka. Mizukage twierdzi, że te stwory nie są mu potrzebne i najchętniej by się ich pozbył. Z jakiegoś powodu pozostawił je jednak przy życiu, a nawet zapieczętował w ludziach – moim chłopaku i naszym sensei’u. Ikemoto nie miał problemu z kontrolowaniem dwuogoniastego. Wydawałoby się, że urodził się z darem panowania nad demonem. Utakacie nie poszło jednak tak łatwo. Pomimo tego, że był naprawdę wybitnym shinobi, który swoimi technikami potrafi zabić wielu ludzi w krótkim czasie, nie dawał sobie rady z Saiken’em. 

Gdy zamilkłam, słychać było jedynie nasze oddechy. Nie wiem, ile przesiedzieliśmy w tej ciszy. Kilka minut? Kilkanaście? Godzinę? Nie musieliśmy się odzywać, aby nawzajem się rozumieć. Jednak czasem trzeba powiedzieć pewne słowa, choć wcale nie ma się na to ochoty.

- Musisz iść i poprosić o pomoc – westchnęłam - zbliża się wojna. Co jeśli zostaniemy przydzieleni do różnych oddziałów?

- Mam tego dość – warknął i spojrzał na mnie po chwili – ucieknijmy stąd – pogłaskał mnie po policzku – ucieknijmy Sheeiren, proszę. Zostawmy tu wszystko i po prostu zniknijmy – wpatrywał się we mnie błagalnym wzrokiem.

- Nie mogę – odwróciłam głowę, by nie musieć na niego patrzeć.

- Dlaczego? – spytał cicho, doskonale jednak znając moją odpowiedź

- Co z Riną, Mei, Mangetsu? Chcesz ich tu zostawić? – uniosłam się lekko, mając nadzieję, że chłopak zaraz uświadomi sobie to, co powiedziałam.

- Przecież poradzą sobie – mruknął, a ja ponownie na niego spojrzałam.

- Gdyby zaszła taka potrzeba, mnie też byś zosta… - nie dane było mi skończyć, ponieważ Utakata naparł na mnie swoim ciałem, przyciskając do podłogi, a tym samym zamykając moje usta pocałunkiem, który od razu odwzajemniłam. To jak na mnie patrzy, myśląc, że tego nie widzę. To, w jaki sposób mnie dotyka, bojąc się, że mnie zrani. To wszystko i jeszcze wiele innych gestów i niewypowiedzianych słów składa się na „coś”, co nas łączy. Tylko tego ”czegoś” nikt jeszcze nie zdefiniował.

- Nigdy tak nie mów – szepnął mi prosto do ucha, gdy się od siebie oderwaliśmy – nigdy – dodał, gdy oparł głowę na moim ramieniu.

- Czyli nie dopuściłbyś do tego, tak? – skręciłam głowę, by widzieć go całkowicie. Gdy skończyłam wypowiadać to zdanie, poczułam na szyi jego usta, gdzie po chwili pozostał czerwony ślad, a za moment jego wargi ponownie zaczęły swoją wędrówkę, po moim ciele. Z szyi na podbródek, z podbródka do ucha, przez policzek, aby zatrzymać się ponownie na ustach. Uniósł się na łokciach, lustrując moją twarz swoimi brązowymi tęczówkami, jakby starał się zapamiętać każdy detal. Utakata nigdy nie był zdolny do wzniosłych, słownych wyznań. Nigdy tego od niego nawet nie oczekiwałam, więc nie towarzyszył mi żaden zawód przez cały ten czas, gdy się spotykamy.

- Tylko ze względu na ciebie, siedzę jeszcze w tej wiosce. Miałem uciec, gdy powiedziano mi, że zostanę jinchuuriki – ponownie opuścił głowę – ale nie potrafiłem odejść i zostawić cię tu samą, nie umiałem – patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć, że zgodził się na przyjęcie demona … dla mnie – i nadal nie umiem, ale teraz mnie to przerasta. Wiesz, że we dwoje dalibyśmy sobie radę – otarł nasze nosy o siebie, po czym oparł swoje czoło o moje, cały czas głęboko patrząc mi w oczy – wiem jednak, że proszę o zbyt wiele – przymknął powieki, uśmiechając się cynicznie – masz zbyt wiele do poświęcenia, zbyt wiele – dotknęłam jego twarzy, na co on od razu się wtulił.

- Przepraszam – powiedziałam cichym, zachrypniętym głosem, gdy po moich policzkach powoli spływały łzy. Słowa, które usłyszałam przed chwilą są warte zdecydowanie więcej, niż zwykłe: kocham cię. Dla mnie skazał się na cierpienia wywołane przez Saiken’a, choć nie musiał. Nie wiem, czy nie wolałabym zginąć, niż wziąć na siebie brzemię noszenia w sobie demona, a on … po prostu to zrobił.

- Nie masz za co – uśmiechnął się delikatnie, ścierając moje łzy. Lekko popchnęłam go, aby ułożył się obok mnie.

- Kocham cię – wtuliłam się w jego pierś, nie próbując ukryć już płaczu. On na to przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem, a ja w tym momencie poczułam się jak ostatnia egoistka i najszczęśliwsza kobieta na świecie w jednym. Znów ze względu na mnie, ktoś bliski podjął decyzję, która zaważyła na jego życiu. Kiedyś na misji Rina stanęła w mojej obronie i mało co nie straciła ręki. Obiecałam sobie wtedy, że chcę być całkowicie samodzielna, niezależna. A tu co? „Uwiązałam” do siebie chłopaka, który teraz na co dzień męczy się z demonem, zapieczętowanym w nim tylko z mojego powodu. Ponownie ktoś poświęcił część siebie, abym ja była bezpieczna, szczęśliwa. Nie chcę tak żyć. Nie chcę być powodem czyjegoś nieszczęścia.

-Nie tak, jak ja ciebie – pocałowałam go, próbując wyrazić tym całą tęsknotę, którą w sobie chowałam. Dopadała mnie ona, gdy tylko traciłam go z oczu, a rzadko mogliśmy się spotykać, więc… Chciałam pokazać mu, jak bardzo mi na nim zależy, lecz z wielką niechęcią, musiałam przerwać tę cudowną chwilę… Wyczułam, że Rina przed chwilą użyła fletu.

- Musimy iść – usiadłam i przetarłam oczy.

- Co się stało? – magiczny nastrój prysł i jak zwykle, to ja go zniszczyłam.

- Rina walczy – w jego oczach zauważyłam cień zawodu, który chłopak jednak szybko zataił. Wiedziałam o czym myślał... On oddał mi wszystko co miał, a ja nie byłam do tego zdolna. To go bolało, a mnie przyprawiało o wyrzuty sumienia. Żadne z nas nigdy nie powie tego na głos. Zawsze będziemy udawać, że nie mamy o niczym pojęcia.

Wstałam, a Utakata po chwili zrobił to samo. Ruszyłam do głazu, a on pogasił świeczki. Wspięliśmy się po drabinie na górę. Gdy wyszliśmy z budynku, na dworze było już ciemno. Bez słowa, po cichu ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Mgła opadła całkowicie, a tylko światło księżyca w pełni oświetlało nam drogę.

W naszą stronę zbliżała się mała, biała chmurka. Kuso! Głupia Mei! Złapałam Utakatę za rękę i skręciłam w boczną uliczkę. Chmurka pary po chwili do nas podleciała i zmieniła się w wyrazy:

Ogłoszono alarm. Za piętnaście minut wszyscy mają stawić się na dziedzińcu!

M.

Jest i Utakata ;)


~*~
Ohayo!
Pierwszy rozdział za nami. Nie wiem, czy nie przesadziłam z dawką "romantyzmu", aczkolwiek miało być miło, ponieważ niedługo szczęśliwe epizody ulegną końca. Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tą notką, bo dość długo nad nią siedziałam...
Hmmm. To chyba wszystko.
A! Dziękuję za komentarze pod prologiem i imponującą liczbę obserwatorów ^_^

Arigato!

24 komentarze:

  1. wow *.* super *u* tylko dla mnie jedna rzecz jest bardzo istotna.. Bo się pogubiłam. Rina i Sheeren mają po 16 lat, cz są małe?

    Mniejsza.. Notka bardzo mi się podobała, heh. Pisz szybciej kolejną^^

    Pozdro,
    Tenone.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie zastanawia inna rzecz... Utakata jest jinchuuriki sześcioogoniastego, a w pewnym momencie napisałaś, że jest jinchuuriki Isobu, przez co zaczęłam się zastanawiać, ale potem się połapałam.
    Ja mimo wszystko lubię słodkie rozdziały, a to słodkie było i to bardzo ;)
    [darkxleaf.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się zmienić treść, aby była bardziej czytelna.
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam romantyczne chwile, więc jestem zadowolona.

    Utakata, tak? Lubię go :-)

    Po prologu i rozdziale pierwszym nie mogę wiele powiedzieć odnośnie opowiadania. Zaciekawiłaś mnie.

    Jak dla mnie szablon mógłby być jaśniejszy. Wiem, że pewnie kłóciłoby się to z tym, co chcesz nam przekazać poprzez treść, ale już nie mogę patrzeć na te ciemne kolory. Może zdecydujesz się na coś jaśniejszego? :>

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że z biegiem czasu a i owszem. Nie mówię nie ;P

      Usuń
  4. Świetne *.* Bez zarzutu :** A obrazek świetny :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki roomaaantiik <3 No ładnie, ładnie. Podziwiam Utakatę. Tu ma być wojna, tu okropne warunki, walki i wgl no i zakochana para która nie widzi świata poza sobą. Lubię takie klimaty xd
    Ciekawe z kim Rina walczy. Wgl co to za flet? ;>
    Ładny obrazek :3
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Sheeiren, świetne xD. Jak zwykle xD.
    Coś mi się nie zgadza, ale nie wiem co… dobra, mniejsza.
    Czekam na next!
    Pozdrawiam!
    Asoka

    OdpowiedzUsuń
  7. Taki romans mi do ciebie nie pasuje, nie wiem czemu. Jednak miło się czyta coś takiego. I muzyki nie włączyłam bo miałam swoja.
    Ta moc dziewczyn, jest... hmm intrygująca. Cos w te gusta XD. Trochę jak Tyuya, ale inaczej Xd. Co tu dużo mówić, akcja jak widac powoli idzie do przodu i bardzo dobrze.
    Co do Utakaty i Sheeiren to jestem pewna, ze będzie sad story i się rozstaną? XD

    OdpowiedzUsuń
  8. Ohohoho *-*
    Zapowiada się genialnie. Nie powiem, że jestem mile zaskoczona, bo zaskoczona nie jestem w ogóle, wiedziałam, że nas nie zawiedziesz w nowym opowiadaniu ^^
    Och, uwielbiam takie klimaty - wojna, a przez to niepewność i niepokój o następny dzień, wieczne niebezpieczeństwo, a w centrum tego wszystkiego dwójka zakochanych... Trochę kojarzy mi się z taką książką George'a Orwella "1984", którą osobiście ubóstwiam <3
    Podziwiam Cię za to, że tak łatwo i zgrabnie idzie Ci wkręcanie swoich wątków w cała historię Kishimoto - ja zawsze mam z tym problem, np. z wiekiem postaci itp ;c No ale Tobie to wychodzi świetnie xd
    No coś Ty, wcale nie przesadziłaś z romantyzmem, jak dla mnie było perfekt xd
    W ogóle strasznie mi się podoba, że wszystko co opisujesz jest u Ciebie takie realistyczne, prawdziwe, no i wzbudza emocje w czytelniku *-* Zazdroszczę xd No i temat wojny, który zawsze chwyta mnie za serce...
    Podsumowując - zapowiada się świetnie, dopiero pierwszy rozdział, a ja już jestem tak ciekawa tego, co dalej ;3
    Czekam z niecierpliwością na next'a, pisz szybko kochana ;3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Romantyczna Sheeiren zdarza się nieczęsto, więc trzeba korzystać ile się da :) Moją opinię na temat tego rozdziału słyszałaś, ale chyba bardziej ją rozbuduje (postaram się to zrobić tak, jakbym pierwszy raz czytała ten tekst ^^)
    A więc; zazdroszczę Mei inteligencji, no i jest Mangetsu (Ty wiesz, czego ja oczekuję ;3), który odzywa się tyle, że... wcale nic. To trochę dziwne, bo Suigetsu buzia się nie zamyka :)
    No i romantyczna scena *,*. Tak mi się szkoda Utakaty zrobiło, że stwierdzam, iż She' może zostawić Rinę i z nim uciec... Tak, tak właśnie mnie to wzruszyło, a wiesz, że to łatwe zadanie nie jest :)
    No i alarm! Z kim Rina walczy!? (z kim ja walczę? xd) Na serio - Z KIM!?
    Podbudowałaś napięcie nie ma co...
    (z kim? ;>)
    Pozdrawiam,
    czołgiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka mała poprawka - Suigetsu się w ANIME buzia nie zamyka ;p

      Usuń
  10. Przeczytałam ;D Wiem długo ci kazałam czekać na mój i tak nic nie wnoszący komentarz xD Świetny rozdział, uwielbiam twój styl :) To jak w opisach dbasz o każdy szczegół, przez co wspaniale mogę sobie wyobrazić wątek :)
    Bardzo milutka ta scena między Sheeiren i Ukatakatą ;D jeszcze tak doś romantycznie światła świec, jakaś tajemna kryjówka :> - milutko :)
    Tylko chyba nie bardzo łapie o co chodzi z tymi jinchurikimi xD I czemu Utakata ma w sobie bestie z powodu Sheeiren? (chyba, że znowu coś źle zrozumiałam xD) No i ja go rozumiem, że chciał razem z nią uciec :) Pod dawką takiego szczęścia jak miłość to jest usprawiedliwione :) Ale dość fajny pomysł, by zrobić ich historie ;D Szkoda, że ich sielanka się potem skończy... znając ciebie zabijesz chłopaka, bo takie rzeczy tylko u ciebie xD
    Ogólnie atmosfera w opowiadaniu jest straszna wojny, cenzury, godziny policyjne - MA-SA-KRA xD co cię wzięło na takie czasy? :P To pewnie wina historia w szkole xD nie no joke ^^

    No to ja czekam na kolejny rozdział :)
    Życzę weny i pozdrawiam :):*

    OdpowiedzUsuń
  11. Skusiłam się na przeczytania i muszę powiedzieć, że jest ŚWIETNE!!! Ciekawie piszesz i już widać, że masz fabułę ogarniętą :3 Lubię romantyczne chwile, ale przybija mnie fakt, że ja nie mam czasem do kogo się przytulić ._. Whatever XD
    Masz ciekawy pomysł na to opowiadanie i JA to już widzę :D

    No, nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać na kolejny rozdział, który mam nadzieję szybko dodasz :3
    Pozdrawiam, Miharu ;*

    [i-am-not-running-from-you]
    [w-twoim-cieniu]
    [krucze-szablony]

    OdpowiedzUsuń
  12. Wczoraj w połowie rozdziału musiałam zmykać z komputera brata, bo wrócił ze szkoły, ale za to dzisiaj dokończyłam ;D
    Hmm zauważyłam wczoraj kilka błędów, ale dzisiaj już mi się ich nie chce szukać..
    Ciekawe umiejętności mają Sheeiren i Rina, kurde taka ucieczka z wioski byłaby mega romantyczna, ale kumam, że nie o to tutaj chodzi xD
    Ogólnie słodko, podoba mi się wyznanie Utakaty, było takie naturalne. No i zgodnie z rozkazem włączyłam muzykę co wprowadziło świetny nastrój! :D
    Ten początek o marzeniach.. świetne!
    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
  13. To dopiero pierwszy rozdział, a mnie tak poruszył, że czytałam go ze łzami w oczach. Jesteś nieziemska, kobieto! Strasznie podobało mi się. Nie mogę doczekać się następnej notki. Dodaję do obserwowanych i zapraszam również do siebie.
    http://zupelnie-nowy-rozdzial.blogspot.com/
    http://konoha-high-school-live.blogspot.com/
    Pozdrawiam. ^o^

    OdpowiedzUsuń
  14. Wojna,wojna, wszędzie wojna. "Kamieni na szaniec" się naczytałaś i cię wzięło,czy coś? ;D
    Tajemnicza klapa w podłodze, ta? Dobra. Podoba mi się to :D
    Ale dowaliłaś romantyzmem, czyżbyś cierpiała na jego niedosyt? ;D
    Ogólne wrażenie: bardzo dobre :))

    OdpowiedzUsuń
  15. nie wiem czy zauważysz, że Ci odpisałam na blogu, więc wkleję komentarz dla pewności :)
    onet szaleje, ale to dlatego, że komentarze z nowego ip muszę zatwierdzać, wszystkie kolejne powinny wchodzić już normalnie:)
    Nie wiem gdzie jest odnośnik, przepraszam, jest mi wstyd za burdel na tym blogu, ale nie mam czasu na remont, a więc podaje link – naruto-juno.blog.onet.pl. Proszę się tylko nie nastawiać na zbyt wysoki poziom, obie częsci dzielą lata świetlne:D Aczkolwiek ze względu na wielki sentyment zapraszam i zachęcam, zwłaszcza od rozdziału 15 i w górę:)
    Muszę Ci powiedzieć, że na kin-z-otogakure byłam, nawet sobie w zakładkę wrzuciłam, co znaczy, że chciałam do nego wrócić, ale teraz nie mam na to szans, czas nie pozwala;( ale obiecuję, że zajrzę w święta na jakiegoś Twojego bloga i dam znać:)
    pozdrawiam, zapraszam i mam nadzieję, że Ci się spodoba!

    OdpowiedzUsuń
  16. Wrażenia z pierwszego rozdział:
    *smutek
    *zachłanność
    *niepewność
    *strach
    *miłość
    Wszystko czego potrzebowałam odnalazłam w tej notce , to właśnie chciałam przeczytać. Muzyka robi swoje bo gdy słuchałam Bednarek Chodź ucieknijmy , a jednocześnie czytałam twoje opowiadanie to łezka pojawiła się w moim oku.
    Masz niesamowity talent.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nic nie poradzę, Utakata jest słodki. Moje ulubione fillery w Naruto *,*
    Notka jest świetna. Nie słodzisz, ale też dajesz odpowiednie emocje bohaterom. Idealnie wyważone.

    OdpowiedzUsuń
  18. Oh przepraszam, przepraszam! Pisałam pod prologiem, że wezmę się następnego dnia za resztę rozdziałów, ale tego nie zrobiłam. Wybacz ;<
    Jeśli chodzi o rozdział, bardzo mi się podobał. Było romantycznie, zarazem tak melancholijnie, w dodatku ta muzyka... Rozpływam się po prostu. Tak się cieszę, że wplątałaś w to kawałek Bednarka - Chodź ucieknijmy stąd, szczerze mówiąc, cała jego twórczość ma taką magię w sobie. Ale nie będę się tutaj rozpisywać na jego temat, bo to nie o to tu chodzi. Pisałam może, że masz śliczny szablon? Jeśli tak to trudno, najwyżej się powtórzę. Jest boski *.* Idealnie oddaje klimat opowiadania, w dodatku jest w ciemnej tonacji, co również mi się podoba.
    No nic, przepraszam jeszcze raz za to, że nie zaglądnęłam tu wcześniej, ale postaram się to nadrobić. W sumie napisałabym jeszcze "pozdrawiam", ale związku z tym, że biorę się za następny rozdział, nie widzę takiej potrzeby. Uh, ale ten komentarz będzie pogmatwany xD

    OdpowiedzUsuń
  19. Podoba mi się Utakata <3 I jego pomysł z ucieczką też. Ciekawe, czy kiedyś spróbują uciec od tego piekła - ta wizja wioski jest naprawdę koszmarna o.o Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się to z tym miastem z Silent Hill o.o
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń